Niniejszy wpis jest moim doświadczeniem, którym kierowała chęć sprawdzenia tego, na co natknęłam się w czeluściach internetowych.
Storczyki skradły serca wielu z nas. Choć jednym udaje się hodowla tych roślin ze znakomitym rezultatem, to dla innych jest to wciąż niekończąca się “przeprawa”, skutkująca ciągle nowym nabytkiem.
Filmów na temat pielęgnacji tych uroczych kwiatów jest całe mnóstwo. Jeśli chcemy cieszyć się długim kwitnieniem i długim żywotem rośliny, musimy przestrzegać pewnych zasad. To nie kwiaty o których można na “chwilę zapomnieć”. Bardzo ważne jest samo otoczenie, oczywiście poza innymi wymogami. Tak na marginesie dodam, że choć sama starałam się sprostać wymaganiom, nie zawsze z tymi kwiatami szło mi najlepiej.
Z rodziny storczyków, jednym z najłatwiejszych w uprawie, jest dość powszechnie znany Falenopsis (phalaenopsis). Odmiana, przynajmniej w moim przekonaniu łatwa w uprawie. Oczywiście i on ma wymagania, ale wystarczy to minimum uwagi aby kwiaty długo cieszyły nasze oczy.
A co jeśli roślina te kwiaty zrzuci, przekwitną? Zostają pędy w postaci długich łodyg, mało ciekawych, niezbyt dekoracyjnych. Jednak na takim pędzie może w miejscu któregoś “oczka” pojawić się nowy pęd, który niewątpliwie zakwitnie.
Może pojawić się też nowe życie w postaci keiki – wytworzą się małe listki z korzonkami, a to przecież początek nowej rośliny.
Dlatego ważne jest aby nie usuwać zdrowych, zielonych pędów po przekwitnięciu. Ja zwykle czekam aż same uschną, dopiero je wycinam.
Ale chwila….trochę się zagalopowałam…
To nie jest przecież informacyjny wpis o uprawie czy rozmnażaniu storczyków, nie, nie…to krótko mówiąc – eksperyment. Eksperyment na takiej właśnie łodydze, pędzie, który zrzucił kwiaty, ale jest wciąż zdrowy i zielony. Oczywiście finalnie ma się pojawić nowa roślina, maleńkie keiki.
Co zatem więc ?…
Kiedyś widziałam film o tym jak pocięty pęd falenopsisa na kawałki, wytworzył nowe roślinki. Postanowiłam spróbować…
Dokładnie rok temu, pod koniec lutego pocięłam na kawałki dwa pędy, z dwóch różnych falenopsisów.
Jedna roślina zrzuciła kwiaty białe a druga różowe.
Początkowo kawałków było pięć ( dwa po białych kwiatach i trzy po różowych), lecz z czasem odpadały kolejno z szeregu, robiąc się prawie żółte.
Tylko jeden kawałek pędu wytrzymał próbę czasu i wykazał wielką chęć do życia. To pęd którego kwiaty były niegdyś różowe.
Oto jak zaczęła się przygoda tego malucha, który pewnie niebawem otrzyma poważne miano… ROŚLINY a dokładniej FALENOPSISA z rodziny storczykowatych. Otrzyma swoją doniczkę z właściwym podłożem.
Nadal czekam na pojawienie się jeszcze przynajmniej dwóch korzonków, zanim to nastąpi. Tymczasem oprócz podlewania, stale zraszam korzenie.
Od czego zacząć?
Przecinamy pęd między oczkami.
Górną część każdego odciętego kawałka pędu, zaklejamy woskiem ze świecy aby utrzymywał wilgoć.
Do przeciętej w połowie plastikowej butelki, wkładamy kawałki pędu i zalewamy wodą,tak aby woda nie zakryła żadnego z ,,oczek”. Wodę zmieniamy codziennie.
Górną część butelki odwracamy i wkładamy do dolnej części z umieszczonymi wewnątrz kawałkami pędu. W ten sposób stworzymy lepsze, cieplejsze warunki dla uaktywnienia oczek.
***
Poniżej narodziny nowej roślinki. Pęd wyciągnięty z wody i umieszczony w małej doniczce wypełnionej kulkami keramzytu. Mimo podlewania przegotowaną, wystudzoną wodą widać jak z biegiem czasu kamień osadził się na keramzycie.
Rok to spory kawałek czasu jak na tak małą roślinę, ale eksperyment uważam za udany.
Cieszę się jak dziecko że mimo zerowego doświadczenia w tego typu rozmnażaniu storczyków, osiągnęłam zamierzony skutek.
Warto spróbować, choć wymaga to cierpliwości.
Zresztą jak większość wie – do storczyków trzeba mieć cierpliwość.
Film, który kiedyś widziałam, nie jest przekłamany – potwierdzam, jest możliwe rozmnożenie storczyka tą metodą.